Raport NIK-u na temat dodatków do żywności potwierdził, że zjadamy ponad 2 kg tych substancji rocznie. Zwolennicy dodatków nie widzą w tym żadnego zagrożenia. Jak jest naprawdę? Czy jest się czego bać? Czy możliwe jest w ogóle ograniczenie „chemii” w jedzeniu? W poniższym tekście podaję suche fakty, subiektywną opinię i remedium.
Zapoznając się z opublikowanym na początku 2019 roku raportem NIK-u „Nadzór nad stosowaniem dodatków do żywności” miałam chwilami wrażenie, jakbym czytała fragmenty swojej książki „Zamień chemię na jedzenie”. Nie ukrywam, iż bardzo cieszy mnie fakt, że instytucje państwowe także dostrzegły problem, jakim jest brak kontroli nad stosowaniem dodatków do żywności w produktach spożywczych. Kwestia dodatków do żywności idealnie wpisuje się w trend współczesnego świata, kiedy człowiek próbując przejąć nad czymś kontrolę, tak naprawdę ją traci.
W odpowiedzi na ów raport, w mediach pojawiają się głosy, które zarzucają mu brak źródeł, a tym samym rzetelności, w odniesieniu do stwierdzenia, że przeciętnie jemy rocznie ponad 2 kg dodatków do żywności. Przedstawiciele środowisk akademickich związanych z żywnością twardo obstają przy swoim zdaniu, że dodatki do żywności są zdrowe, bezpieczne, ich użycie jest kontrolowane i w ogóle, w czym problem?
W poniższym tekście chciałabym przytoczyć kilka interesujących danych z raportu NIK-u, oraz odnieść się do niektórych zarzutów, wysuwanych przez zwolenników dodatków do żywności.
- Definicja dodatków do żywności mówi nam, że są to substancje, które w normalnych warunkach nie są spożywane same jako żywność. Dodaje się je świadomie do produktów spożywczych, aby zapobiec zmianom smaku, zapachu, czy wyglądu, aby wydłużyć okres przydatności do spożycia, a także aby zwiększyć efektywność procesu technologicznego. Z powyższej definicji wynika jasno i niezbicie, że dodatki do żywności nie są żywnością. W zasadzie w tym miejscu można by zakończyć dyskusję na temat, czy są one bezpieczne, czy nie, bo gdybyśmy dostali je wyabstrahowane i podane na talerzu, to raczej mało prawdopodobne, że skusilibyśmy się na skosztowanie takiego rarytasu jak siarka, chlor, czy pochodne ropy naftowej.
- Aktualnie dopuszczonych jest do stosowania ponad 330 dodatków do żywności. Mogą one pełnić w produktach spożywczych 27 funkcji technologicznych (są to m.in.: stabilizatory, emulgatory, konserwanty, barwniki, wzmacniacze smaku). Konserwanty mają za zadanie konserwować żywność, żeby się nie zepsuła, a tym samym, aby nie była dla nas niebezpieczna. Podczas gdy uzasadnione jest dodawanie jednego rodzaju konserwantu (np. azotynu sodu E 250) do wędlin (abyśmy nie zatruli się jadem kiełbasianym), to obecność w nich dodatkowo: wzmacniaczy smaku, stabilizatorów, słodzików, przeciwutleniaczy i regulatorów kwasowości wydaje się być co najmniej zbędna. I tu rodzi się zasadne pytanie: po co? Po co ktoś wzmacnia smak szynki? Po co dodaje do niej glukozę? Po co jest tam jeszcze soja? itd. itd. Może warto zastanowić się, które dodatki do żywności są niezbędne, a tym samym faktycznie spełniają jakąś pożyteczną, a nie wydumaną funkcję technologiczną? Z dodatkami do żywności jest bowiem podobnie, jak z antybiotykami: w pewnych sytuacjach ratują życie, mają niestety także skutki uboczne, i dlatego nadużywanie ich jest dla zdrowia niekorzystne.
- Aby dany dodatek mógł zostać dopuszczony do żywności musi zostać zaaprobowany przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Aktualnie trwa weryfikacja już dopuszczonych dodatków, w wyniku której usunięto barwnik E 128. Ograniczono także stosowanie trzech innych barwników: E 104, E 110 i E 124. Ponadto wycofano stosowanie barwników w niektórych produktach jak lody, czy wyroby cukiernicze. Świadczy to o tym, że instytucje nadzoru nie są nieomylne, że dodatki do żywności mogą być szkodliwe, a także o tym, że ilość ma znaczenie.
- Czy da się obliczyć, ile spożywamy dodatków do żywności? Raport NIK-u mówi o ponad 2 kg. (W celu wizualizacji, wyobraźmy sobie dwie jednokilogramowe paczki cukru. Nie jest to mało, zwłaszcza kiedy przywołamy definicję dodatków). Bardziej istotne od tego, jaka dokładnie jest to ilość, są dwie inne kwestie. Po pierwsze: każda ilość >0 jest niedobra, a po drugie: kupując świadomie, sami możemy w znacznym stopniu obniżyć tę wielkość.
- Jakie wnioski płyną z raportu?
- system nadzoru nad stosowaniem dodatków do żywności nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności
- spośród stosowanych dodatków przebadano w laboratoriach (na polecenie NIK) jedynie część z nich (głównie barwniki i konserwanty)
- w niektórych produktach stwierdzono obecność niezadeklarowanych na etykiecie produktu dodatków, stwierdzono także przekroczone normy i obecność niedozwolonych substancji
- na każdy produkt spożywczy przypada statystycznie 5 dodatków
- podczas procesów technologicznych używa się nawet do kilkunastu różnych dodatków do żywności
- sposób przedstawiania składu na etykiecie produktu nie informuje konsumenta ani o ilości zastosowanego dodatku, ani jaki jest stosunek jego zastosowania do dziennego limitu.
- instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności nie badają kumulacji dodatków w produktach spożywczych, ich działania synergistycznego (tj. wzajemnego wzmocnienia działania kilku substancji), czy też interakcji z innymi składnikami diety lub lekarstw
- ADI (akceptowane dzienne spożycie) dodatków do żywności jest najczęściej przekraczane u dzieci ze względu na niższą masę ciała i spożywanie produktów zawierających konserwanty, barwniki czy azotyny (ciasta, lody, pieczywo, aromatyzowane napoje, wędliny i parówki)
- Chlubnym przykładem państwa, które ograniczyło używanie dodatków do żywności jest Dania, która znacznie zmniejszyła ilość azotynów w produktach mięsnych.
- Nieprawdą jest, jakoby wszystkie dodatki do żywności były bezpieczne. Ze zleconej przez NIK ekspertyzy dodatków wynika, że niektóre z nich są potencjalnie szkodliwe dla naszego zdrowia:
barwniki (alergie, nadpobudliwość u dzieci, brak koncentracji, działanie rakotwórcze)
konserwanty, a zwłaszcza benzoesan sodu, dwutlenek siarki, azotyn potasu i azotyn sodu (alergie, działanie rakotwórcze, bóle głowy)
- Recepta. W Polsce ok. 70% naszej diety stanowi żywność przetworzona. Jak podaje raport, w ciągu jednego dnia możemy przyswoić wraz z pożywieniem aż 85 różnego rodzaju E. Co możemy zrobić, aby odwrócić te niekorzystne proporcje?
- czytać etykiety i wybierać produkty o jak najkrótszym składzie
- wybierać produkty bez konserwantów i barwników (uważać na skład parówek, wędlin, lodów, konserw rybnych, koncentratów pomidorowych, napojów, suszonych owoców)
- starć się jak najwięcej posiłków przygotowywać w domu
- dodać do naszej diety więcej warzyw, owoców i orzechów. Nie bójmy się! One nie tuczą!
Źródła:
https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/e-w-zywnosci-bez-kontroli.html
https://www.nik.gov.pl/plik/id,18798,vp,21401.pdf